[...] w każdej innej poważnej chorobie pacjent, który znajdowałby się w tak opłakanym stanie, najpewniej już dawno leżałby w szpitalnym łóżku [...] Tymczasem osoba cierpiąca na depresję nie ma takich przywilejów i dlatego, niczym ranny na wojnie żołnierz, który nie wymaga hospitalizacji, zmuszona do ciągłej interakcji z otoczeniem, wikła się w najbardziej nieznośne i kłopotliwe dla niej sytuacje towarzyskie i rodzinne. Musi, mimo bólu rozsadzającego jej mózg, zachowywać się podobnie jak zachowują się zwykle ludzie, którzy wykonują zwyczajne codzienne czynności i wchodzą w rutynowe interakcje z otoczeniem. Musi starać się uczestniczyć w rozmowach towarzyskich, reagować na zadawane jej pytania, potakująco kiwać głową lub marszczyć brwi z dezaprobatą, a także, Boże miej ją w swojej opiece, uśmiechać się. Największym wyzwaniem jest jednak konieczność wypowiedzenia choćby paru słów.

William Styron, Ciemność widmowa. Esej o depresji